sobota, 18 czerwca 2016

Oszemaks - 5

      Pewnego razu pozwoliła nam wyjść na podwórko. Tam się czasami bawiliśmy w cieplejsze dni. Było to miejsce osłonięte od głównej ulicy. Duża brama zazwyczaj zamknięta. Przejście do domu było strzeżone przez dozorcę.
 Dzień wiosenny... Zostaliśmy wypuszczeni na zewnątrz do miasteczka. Oneksi i Oneks cieszą się jak to dzieci... z chwili swobody.  Jest mnóstwo ludzi na zewnątrz. Dowiadujemy się, że przez miasteczko przebiega trasa wyścigu kolarskiego. 
     Przyglądam się ludziom. Policjant pilnuje przejścia aby nikt nie przechodził. Za chwilę będzie peleton przejeżdżał. Oneks rzuca jednak hasło "chodźcie przebiegamy". Byli o krok przede mną. Pobiegłam więc za nimi aby nie zgubić ich z zasięgu wzroku. Nagle jakbym znalazła się w zupełnie innym miejscu ulicy niż oni. Ocknęłam się leżąc na jezdni. Na mnie leżał powkręcany rower kolarza a na rowerze kolarz. Okropne wrzaski ludzi. Trzymać go zabił dziewczynkę. Mężczyzna pochylił się nade mną. Wyplątując moje kończyny z roweru spytał przerażony "żyjesz"? "Nic ci się nie stało"? 
      Wyścigu raczej nie ukończył. Wydaje mi się, że rower został poważnie uszkodzony. Podniósł mnie z drogi i postawił na nogi. Wtedy to rozjuszony tłum rzucił się na mnie. Krzycząc, "gówniara wskoczyła pod rower"! "Zniszczyła go smarkula"!  "Tak poważnie zaszkodziła człowiekowi"! Przestraszyłam się okropnie. Wyrwałam się i uciekłam z miejsca zdarzenia. Grupa osób na skrzyżowaniu nadal wrzeszczała. Drogą przejeżdżał peleton więc nie mogliby mnie nawet gonić. Oneks i Oneksi wrócili na moją stronę ulicy. Oneks popatrzył na mnie. "Jak ty wyglądasz"! Odpowiedziałam zgodnie z prawdą , że wpadłam pod kolarza. Powiedział, że gadam głupoty. Wściekły kazał mi skłamać, że przewróciłam się na ulicy i dlatego mam podarte ubranie i jestem odrapania. 
     Dorastaliśmy do domu. Pamiętam tylko ostre pytanie, co zrobiłam z tym rajtuzami. Odpowiedziałam tak jak mi kazał, że przewróciłam się... 
Film mi się urwał. Pamiętam jeszcze jakieś ciche pytanie "co ci jest, no co ty...?"

     Ostatnie wyjścia na podwórko . Pozwolono mi wyjść na podwórko. Oneksi szedł sam ponoć do kina na Winnetou. Ja musiałam zostać sama. Ponoć byłam za młoda na kino. Oneksi również znikała w tym czasie.  Nie tłumaczyła mi się. Oneks jednak twierdził, że tylko on z kolegą Michałem idzie na film. Pocieszając mnie, że kiedyś jak będę starsza to pewnie mnie zabiorą ze sobą. Trochę mnie to zdziwiło. Dlaczego Oneksi w tym samym czasie znikała. Pewnie on mnie też  zacząć oszukiwać?

     Punkt kulminacyjny. Dewu pokazuje nam zawiniątko, które wyjęła z kredensu. Przestrzega nas pokazując abyśmy absolutnie tego nie ruszali, informując nas, że to nie są cukierki. Znika... chyba długo jej nie było. Jesteśmy we trójkę sami w domu. Pod jej nieobecność przychodzi Tadeo. Wyjmuje owe zawiniątko i podchodzi z nim do mnie. Rozkazującym tonem mówi żryj. Bronię się. Oneks stanął w mojej obronie. Krzycząc, że Dewu absolutnie nie kazała nam tego ruszać a tym bardziej jeść. Tadeo jednakże zmusza mnie siłą abym je przełknęła. Oneks protestuje. Łapie za owe pigułki twierdząc, że w takim razie on również je zje. Zostaje skarcony. Oneksi stała obok cichutko pochlipując ze strachu. Tracę świadomość...


     Jestem w domu. Dewu znikła. W zamian pojawiła się jakaś kobieta, której imienia nie znam i nigdy nie poznałam. Jest w podobnym wieku ale to nie Dewu. Podchodzie do okrągłego stołu w pokoju rodziców. Trzymam się jednak na uboczu. Siedzą i grają z Oneksem i Oneksi w grę. Gra nazywała się "Grzybobranie", Podobała mi się. Plansza jednak była na cztery osoby. Ona mówi do mnie. Jest uprzejma dla mnie.Mówi... Podejdź zagraj z nami. Widzę piorunujące spojrzenie Tadeo. Instynktownie cofam się o krok. Ona nadal nalega abym podeszła i zagrała z nią bo nie ma więcej miejsc na planszy. Twierdząc , że ona sama chętnie ustąpi mi miejsca jeśli będę chciała sama zagrać. Przestraszona patrze na minę Tadeo. Pokręciłam głową... na znak, że nie chcę. Tadeo wyskoczył z tekstem "gamoń i tak nie byłaby w stanie poznać zasad aby zagrać". Tak też byłam tylko niemym cieniem stojącym  w kącie. Przyglądając się nieśmiało jak ich dzieci bawią się wspólnie z nimi zasiadając przy wspólnym stole. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz