sobota, 3 października 2020

Pałacyk

    Jestem w pięknym pałacyku. Okazuje się, że jest on moją własnością. Dziwię się temu. Dopiero poznaję jego zakamarki i tajemnice. Jestem sama więc każdy szelest wydaje mi się obcy. Co wieczór mam wrażenie , że ktoś narusza moją przestrzeń ale nie jestem w stanie sprawdzić, co się dzieje. Pałac wymaga remontu. Nie mam pojęcia od czego zacząć. Błąkam się więc po nim wciąż spostrzegając braki jakie posiada. Dziwię się, że bezbłędnie trafiam we właściwe miejsca. Faktycznie znam ten pałacyk. To pałacyk z moich snów. Jestem w nim realnie. Nie pamiętam jednak dlaczego musiałam go opuścić. Okoliczni mieszkańcy już się dowiedzieli, że wróciła prawowita właścicielka. Są mną zainteresowani. Próbują zagadywać i wypytywać. Nie mam jednak nic do powiedzenia. Pamiętam, że byłam już w nim i nic więcej. Pani sklepowa z okolicznego sklepiku powiedziała, że jeden osobnik usilnie interesuje się zameczkiem i to on wciąż do niego chodzi, lecz nie wie w jakim celu. Minęłam go po drodze wracając ze sklepiku. Wieczorem postanowiłam się zaczaić na owego osobnika. Siedzę w mroku i wypatruję...Nagle ktoś wchodzi. Łapię go znienacka za kaptur. Odsłania się głowa z blond włosami. Mam cię wreszcie...krzyczę. Przestraszony zaczął się wyrywać. Odkrzyknął tylko, że to niby ja nic nie rozumiem i pospiesznie się oddalił. 

    Rano poszłam na bazar. Kolejna kobieta zwróciła mi uwagę na jakiegoś bogatego przedsiębiorcę. Typ wyglądał podobnie do poprzedniego. Podeszłam odważnie i powiedziałam, że mam dość kręcenia się obcych ludzi po moim domu. Obruszył się i zaczął poirytowany coś bełkotać o tym, że i tak będą to robić. Postanowiłam w duchu... o nie myśl, że się wam to uda...

    Kolejny wieczór...Tym razem jakiś śmierdzący kloszard się zjawił. Złapałam go. Zaczął się szarpać brudas a wszy wypadały mu na kołnierz, Dostał więc reprymendę i za to. Nagadałam mu, że wszy zjedzą go żywcem jeśli myć się nie zacznie. Zaczął sie tłumaczyć, że babcia mu przed śmiercią napisała, że cyt. "Mycie szkodzi..." Wyjął jakiś list, który kończył się właśnie tymi słowami. Ty durniu powiedziałam. Nie widzisz , że babcia zmarła zanim dokończyła zdanie. Mycie szkodzi robalom. Wrzuciłam go do wanny pełnej wody z pianą. wszy zaczęły pływać po jej powierzchni. Zdziwiony nawet się nie bronił... Sam patrzył jak pływają. Teraz będziesz czysty i oprany. Przestaniesz śmierdzieć, to może wreszcie znajdziesz sobie przyjaciół. Faktycznie po wyjściu z wanny zaczął wyglądać nawet przyzwoicie. Poszedł sobie. 

    Zaczęłam się zastanawiać, czego oni szukają w moim domu. Przypomniałam sobie zakamarek z moich snów. Wzięłam latarkę i postanowiłam sprawdzić. Pamiętałam drogę na strych i ciasne , ciemne przejście prowadzące do jakiegoś pomieszczenia. Pamiętam wielokrotne sny o tych zakamarkach na strychu. Zawsze się w nich bałam , że nie dam rady wrócić ciasnymi korytarzami. Sny zazwyczaj kończyły się na ciemnym przejściu. Przecisnęłam się z trudem przez przejście. Musiałam tam bywać będąc dzieckiem. Dziś ledwo mi się udało. Znalazłam się w ciemnym korytarzu ale nie pamiętałam gdzie dalej się poruszać. Trochę się obawiałam aby się nie zgubić w tym labiryncie. Usłyszałam jakiś hałas i głosy. Pospiesznie więc zawróciłam z drogi. Wyszłam więc znienacka i natrafiłam na owych dwóch kolesi już znanych. Zupełnie ich zaskoczyłam, Krzyknęłam więc, co robicie w moim domu. Zaczęli się tłumaczyć. Powiedzieli, że ja nic nie wiem a oni szukają tu ważnych rzeczy. W ręku mieli jakąś mapę. Pogoniłam ich więc, lecz nie zauważyłam co na niej było. Szukali jednak w miejscu, które ja znałam. Pomyślałam.. dziadek dobrze ten labirynt zaplanował. Żaden dorosły mężczyzna się tam nie dostanie.