niedziela, 27 lipca 2014

Dama

Nagle ujrzałam ją. Tak... starsza dama w czerni. Skojarzyłam...może wdowa. Wdowa w czerni z pochyloną głową. Niezbyt ładne rysy twarzy takie jakby zbyt wyostrzone. Chodząca dama śmierci. Nie zwracała uwagi na nic. Szła taka smutna jakaś przygaszona. W pełni oddawała moje wczorajsze uczucia. Ogromny smutek i samotność bezgraniczna . Jakby w bezkresie tej samotności cały otaczający wszechświat nie istniał. Szła samotna w swojej pięknej , czarnej, koronkowej sukni. Zbyt strojnej i zbyt ciemnej jak na letni dzień. Suknię miała piękną. Figurę prawdopodobnie również nie naganną . Suknia układała się gładko na sylwetce damy tworząc miękko opadające fałdy poszczególnych długości koronek. Były pewnie trzy lub cztery poziomy. Ostatni sięgał bruku chodnika. Przez moment przyjrzałam się wyrafinowanemu pięknu tych starych koronek. Wydawało się jakby nie zdawała sobie sprawy, z faktu , iż obok spaceruje beztrosko wiele osób. Nie zwracała na nich uwagi. Jakby nieświadoma ich istnienia. Zrobiło mi się przykro przez moment. Lecz po chwili dotarło do mnie ... że przecież widzę śmierć. W swojej pełnej krasie. Mroczną i pradawną jak świat. Pięknie przyodzianą w suknię, której nie da się odtworzyć w dzisiejszych czasach w pełni jej elegancji. Przez chwilę pomedytowałam o owej damie. Chłonna wiedzy na jej temat. Czym spowodowane było jej nieszczęście i smutek. Być może to ona sama była powodem tego smutku. Zignorowałam i przekierowałam uwagę na własne sprawy. Miałabym ochotę utrwalić ten widok na płótnie, nie potrafię jednak namalować takiej sukni.
- fragment-

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz