-
Ryświnowo
Leżę
w łóżku. Ocknęłam się. Patrzę bezwładnie na okienko w
pomieszczeniu, w którym się znajduję. Podchodzi do mnie jakaś
kobieta. Jest uprzejma. Odzywa się do mnie cyt."o ocknęłaś się"! Pyta... "poczytać ci bajeczkę"? Słyszę jak czyta mi bajkę o chorej dziewczynce i ziarnku grochu. Z przejęciem rozważam
każde przeczytane słowo. Jest mi bardzo smutno słysząc
zakończenie. Pytam cichutko, co stało się z tą dziewczynką?Odpowiada mi ..."ona umiera ...zupełnie tak jak ty...".
Jesteśmy we troje ale nie wiem gdzie.
Jakaś kobieta mówi a teraz pojedziecie tam... ale najpierw musicie
jeszcze z kimś porozmawiać zanim tam pojedziecie. Tylko się nie przestraszcie tam będzie bardzo ciemno. Trochę mnie to zdziwiło...
Jesteśmy
w jakiejś małej komnacie . Panuje okropny mrok. U góry nad
stolikiem są jakieś małe lufciki lub małe okienka. Jest bardzo
ciemno. Zastanawiam się dlaczego jest aż tak ciemno. Może jest już
noc? Dlatego nie ma przebłysków światła? Kobieta jest uprzejma.
Zadaje nam pytanie... "co potraficie"? Oneks szybko zaczyna
żwawo dyskutować z ową panią, iż potrafi grać na łyżkach. Coś
tam jeszcze... Mówi chętnie bez obaw. Oneksi również chwali się ,
że potrafi. Kobieta zwraca się do mnie. A ty? Po chwili
konsternacji odpowiadam, że ja faktycznie również potrafię. Odpowiadam, że też potrafię ale nie tak dobrze jak oni, ponieważ mi wciąż spadają łyżki. Kobieta
mówi Oneksiemu, że będzie śpiewał. Oneksi woła " ja też, ja też
chcę śpiewać"! Kobieta odrzekła jej jednak na to, że ona będzie leczyła
ludzi... Ja nieśmiało odpowiadam, że też chciałabym śpiewać.
Odpowiedziała cyt. "jeśli na prawdę będziesz tego chciała to
też da się załatwić". Dziwne było to miejsce i kobieta,
której twarzy w ogóle nie widziałam. Powiedziała do mnie, "ty choć na chwilkę ze mną". Poszłam posłusznie za ową kobietą do pomieszczenia
w którym było zupełnie ciemno. Najmniejszego prześwitu światła. Nic nie widziałam. Słyszałam
tylko głos owej kobiety tłumaczącej mi coś , czego w żadem
sposób pojąć nie mogłam. Tekst ów umknął mi z pamięci na
długo. Po wielu latach przypomniałam sobie te słowa we śnie. To
tak jakbym dostała przekaz mentalny a nie słowny.
Jadę
z jakąś uprzejmą kobietą gdzieś... Nie mam pojęcia dokąd. Twierdzi, że tam mieszka moja
babcia i to ona prawdopodobnie się mną będzie od teraz opiekowała.
Wysiadamy
z autobusu w jakiejś małej miejscowości. Przy krytej brukiem
drodze rosną drzewa. Rozpętuje się silna burza. Kobieta pospiesznie
chwyciła mnie za rękę mówiąc "Biegnij, schowamy się pod drzewo nie
możesz zmoknąć! Byłaś bardzo chora nie wolno ci się teraz
przeziębić". Po chwili jednak stwierdza, że burza się nasila. Z
rozpaczą w głosie mówi "no cóż niestety musimy pójść szybko do
domu bo i tak zmokniemy". Wchodzimy do bardzo niskiego domu . Wygląda jak lepianka niemalże. W środku jest niezbyt fajnie. Starsza, niska kobieta kreśli jakąś gałązką krzyże przy oknie, niby
piorun wtedy w dom nie uderzy. Roześmiałam się na głos. Obok nie
wiem skąd znalazł się Oneks i Oneksi. Ofukał mnie cyt. "uspokój się bo nas stąd wyrzucą". Okazuje się, że w domu były dwie obce kobiety. Młodsza płakała. Ta która mnie przywiozła kazała
mi zostać w tym pomieszczeniu do którego weszłyśmy. Poszłam
jednak kawałek za nimi. Rozglądając się, co to za dom. Zamknęły
jednak drzwi za sobą. Młodsza płakała głośno mówiąc , że nie chce
tych dzieciarów u siebie. Nic jej one nie obchodzą. Ma dość
własnych problemów... Kobieta , która mnie przywiozła tłumaczyła
jej , że przecież tak nie można. "Przecież te dzieci to twoja
rodzina"! Młodsza krzyczała, że "nie są moją rodziną nawet ich nie znam "! Tamta ..."przecież to dzieci twojej siostry"! Młodsza płacząc
nadal krzyczała, że "nic mnie nie obchodzą te bachory"! "Ona mogła się zastanawiać , co robi jak się łajdaczyła"! Coś tego typu... Byłam małym dzieckiem , nie wszystko rozumiałam. Ta , co mnie przywiozła nie dawała jednak za wygraną. Stwierdziła..."przecież ty również oddałaś swoje dziecko, to jak możesz w
ten sposób mówić! Płacząca ...ucichła szlochając...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz