Nikt mi tego nie wytłumaczył.
Sama również przez wiele lat nie pamiętałam owego zdarzenia. Nie pamiętam również, co stało się z Dewu?... Oni ...nie wspominali o tym.
Nadchodzą jednak jeszcze gorsze
zdarzenia. Jakieś kobiety przyszły na rozmowę. Debatowały na
temat oddania nas. Wcale się nie przejmowały faktem, ze słyszymy
rozmowę. Gnębiły "matkę" tekstami, że w tej sytuacji nie
da sobie sama rady. Jemu powiedzieli, że ma odejść ze swoją
ciocią do mieszkania. Padła jednak propozycja, że " może jednak wezmą
dwoje". Trwają słowne przepychanki. Kobieta wyraża zdanie , że ona
chętnie wzięłaby parkę ale jej mąż się nie zgodzi na dwoje. Po
długich dyskusjach kobieta znika. Wraca po jakimś czasie i
twierdzi, że weźmie również Oneksi bo są bardziej do siebie podobni.
Chwyta małą za rączkę i siłą wyciąga ją z mieszkania. Tu mieszają mi się wspomnienia. Krzyczę, że nie tylko nie ją. Płacząc
próbuję ją siłą przytrzymać. Nie udaje mi się.
W łóżeczku leży
jakieś niemowlę. Wiem , że to kilkumiesięczny chłopiec.
Zamieszanie powstało z powodu choroby tego niemowlęcia. Któraś z
kobiet radziła wezwać doktora ale nie zastano go w domu. Ktoś
wezwał karetkę. W tym czasie Oneksi już nie było w pokoju.
Popatrzyłam na dziecko. Miało drgawki i przewracało oczy do góry.
Przeszło mi przez myśl , że on kona. Chwilkę później jakaś
starsza kobieta powiedziała, żeby zostawili go w spokoju bo będzie
aniołkiem i nie ma co go na siłę ratować. Chwyciłam go na ręce
i potrząsnęłam krzycząc. Widzicie każdego można wyrzucić! Malec
popatrzył na mnie przez moment świadomym wzrokiem. Odebrano mi siłą
dziecko z rąk wrzeszcząc, ze chciałam je zabić. W tym czasie
chyba wszedł lekarz pogotowia. Stwierdził , że dziecko umiera i
jeśli mają podjąć jakieś próby ratowania mu życia to będą
musieli go zabrać do szpitala do Kostomlina. Osłabłam i osunęłam się na podłogę. Straciłam przytomność. Na pół świadomie jeszcze usłyszałam głos lekarza, że teraz będą musieli zabrać
oboje...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz