Sytuacja była poważna. Pamiętam incydent z "matką"... Stwierdziła , że jesteśmy brudni
i kazała się nam wykąpać. Wsadziła nas razem do wanny. Było nas
wtedy troje. Oneksi zaczął prosić, ze boli go brzuch i musi wyjść z wanny choć na chwilkę. Nie pozwoliła ! Nie wytrzymał.
Zabrudził kałem wodę, w której musieliśmy się umyć.
Oneks
i Oneksi spali razem w drugim łóżku. W tym czasie w rogu pokoju
znalazło się małe łóżko ze szczebelkami. Nie wiem dlaczego.
Może pamięć coś namieszała w czasie...
Przebłyski
świadomości. Pamiętam, że pojechałyśmy do Białogadzi na
zakupy. W sklepie niby to przypadkiem spotkaliśmy pewnych ludzi.
Kupowali jej jakiś płaszczyk. Stanęłam przy wieszakach. Pierwszy
raz w życiu uparłam się, że muszę ten płaszczyk mieć bo nie mam
w czym chodzić a ten pasuje na mnie z pewnością doskonale. Jakaś
kobieta odrzekła, że jej nie stać żeby kopić dwa. A ona musi przecież mieć w czym chodzić bo już chłodno jest. Więc jeśli to
ona kupi jeden a "mama" drugi dla mnie. No cóż upór nieświadomego dziecka. Zostałam ofukana,
że ona nie ma pieniędzy a nie może sobie pozwolić na wydanie
ostatnich dla mnie bo mam jakieś fanaberie.
Stałam długo patrząc
na ładny nowy płaszczyk w kratkę. Jedyną nową rzecz jaką
faktycznie dostałam. Tu film mi się urywa. Ona zniknęła z ta
drugą kobietą. Nie wiem w jaki sposób wróciłam do domu...
On... zostałam poinformowana, będzie mieszkał w bramie obok, bo tam
mieszka jego ciocia i chce mieć jego blisko siebie inaczej będzie smutna. Zapytałam
zdziwiona... Skoro obok to będę mogła się nadal z nim widywać i
bawić się czasem? Powiedziała mi że nie. Zrobiło mi się bardzo przykro... Zamilkłam.
Tak
to więc pozostałam sama w dużym łóżku i już nikt mnie nie
podsikiwał ani nie ściągał ze mnie kołdry. Oneks i Oneksi w
drugim. Jej już więcej nie widziałam.
Jego
widziałam jeszcze jeden raz. Nie wiedziałam , że ostatni...
Odprowadził mnie do szkoły. Trzymał mnie za rękę. Opowiadał, że muszę się uczyć. On również będzie się uczył ale w innym , dużym mieście. Powiedział, że będzie o mnie pamiętał i
kiedyś po mnie tu wróci. Nie wrócił!
Ponowna
wizyta Tadeo. W kuchni zainicjował zabawę w łapanie kolanami.
Dzieciaki biegają wesoło a on daje im przyzwolenie do pochylenia
tułowia i z rozbiegu łapie ich między kolanami. Tzw. dziś przeze
mnie walka byka. Ich głowa tkwi między jego kolanami a barki
stabilizują zatrzymanie. Odzywam się nieśmiało "ja też chcę się
pobawić". Mówię teraz ja! Oneks i Oneksi odkrzykują teraz ty
spróbuj! Rozpędzam się... W ostatnim momencie Tadeo niby przypadkiem
odsuwa się twierdząc, że zabawa skończona. Ja siłą impetu
ląduje czubkiem głowy na ścianie. Podnoszę się mimowolnie.
Chwiejnie podchodzę do stołu, próbując się o niego wesprzeć.
Tracę świadomość. Słysze jeszcze jak Oneks woła i szarpie
mnie. "Wstawaj no wstawaj, nie wygłupiaj się"! Dewu podniesionym
głosem mówi. "Tadeo no pomóż jej przecież znasz się na tym". Tadeo
podchodzi do mnie i obojętnie lecz z odrazą w głosie twierdzi "nic
jej nie jest". Tracę świadomość...
Ląduję
na jakimś podłożu. Leżę na trawie w nieznanym miejscu. Nic nie
czuję. Jestem obojętna... Podchodzą do mnie jakieś nieznane istoty. Podekscytowani szepczą "coś jej się stało ...pewnie jest ranna...O ona jednak żyje ...Poruszyła się...". Emanuje z nich dobro, miłość i współczucie dla małej nieznanej istoty. Pochylają się nade mną. Są niscy i kolorowo
ubrani. Mają inne twarze takie bardziej okrągłe. Na mój widok
zatroskane. Wołają swojego przywódcę. Pochyla się nade mną. Każe
się im odsunąć i zrobić przestrzeń abym miała więcej powietrza
wokół siebie. Wykonuje wokół mnie jakieś czynności.
Spędzam z
nimi jakiś czas. Nie wiem jak długo tam gościłam...
Rozumiem , co do mnie mówią ale nie jestem w
stanie z nimi rozmawiać. Są weseli, mili i dobrzy.
Przywódca
przeprowadza ze mną rozmowę. Mówi "lubimy ciebie. Jesteś dobra ale
nie pasujesz do nas. Musisz wkrótce wrócić do swoich inaczej będziesz nieszczęśliwa. Jesteś prawdopodobnie człowiekiem,
czujesz się już lepiej więc powinnaś mieszkać wśród swoich. Proszę cię nie zwlekaj .Podejmij
wkrótce decyzję o powrocie"... Dodaje jednak po chwili namysłu..."choć
nie jestem wcale tego pewien, czy oby na pewno jesteś człowiekiem".
cdn