Podsumowanie
roku 2017
Same straty. Śmierć Mamusi w czerwcu i Miyki w październiku. Obie odeszły 20 dnia miesiąca. Zastanawiające...
Wiele stresu i goryczy. Od czerwca bieganie po
lekarzach, które nic nie wniosło. Nawet papierów do sanatorium nie
udało mi się załatwić. Mam umówioną wizytę na styczeń 2018
roku.
W pracy działy się okropne rzeczy. Problemy , oszustwa i manipulacje. Nie spodziewałam się, że może być źle aż do takiego stopnia. Zwątpienie i apatia. Demencja i alkoholizm wokół mnie. Mieszanka wprost wybuchowa. Mam dość takiego życia i działań wbrew sobie. Paskudne pasożyty ...zasilajcie się sami. Zapisane więc działa!
Problemy z ojcem... Brak czasu dla siebie. Smutek, żal i monotonia dnia. Praca, obowiązki i odrobina czasu na sen. Żałosne! Pora na zmiany!
Grudzień z Miluszkiem. Wzięłam nowego, malutkiego koteczka. Okazało się, że choruje na koci katar. Wzięcie Cudaczka okazało się jednak jedyną szczęśliwą okolicznością, jaka mnie w tym roku spotkała.
Brak nadziei na lepsze jutro. Same cierpienia. Smutek i apatia. Tak kształtował się 2017 rok. Było wielce prawdopodobne , że własnie taki będzie. Ataki na oświeconych i próby przechwycenia na ciemną stronę. Takie przekazy podawała większość jasnowidzących na ten rok. To co było moim udziałem było wprost nie do opisania. Żałosne pasożyty wygrały... Mam nadzieję, że więcej nie będę musiała uczestniczyć w takim procederze. Okropność. Pasożyty zasilajcie się sami.
Miluszek na przełomie roku. Prezent dla mnie na lepsze jutro. Pastelowy maluszek jak światełko na nowe czasy. Z nadzieją na 2018 rok.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz