W tym momencie ma miejsce zamiana dzieci. Tak pamiętam niektóre
okoliczności. Więc z Ryświnowa wróciliśmy z Hadeką do
Karlikatowa. Tyle, że nic już nie było takie samo. Ich dwoje już
nie było. Był ten mały dzieciak. Pokazali mi zdjęcie jakiejś
dziewczynki w wannie w komunijnej sukieneczce. Powiedzieli, że była
bardzo chora i umarła. Do dziś mam przed oczami ten widok choć nie
mogłam stwierdzić kim była... czułam silną więź. Może to była Oneksi? Tego nie wiem. Przeszło mi przez myśl, że tak właśnie
było. Podsłuchałam rozmowę, że nie powinni byli mi tego robić.
Oneks też zniknął. Sztuki jednak się zgadzały. W domu znalazły
się dwa rudzielce. Spali w ich łóżku. Mnie zostawili samą.
Babcia również zamieszkała w tym mieszkaniu i ta płacząca
kobieta Hadeka... Inrolada i Lendur to były jej dzieciary, których
wcale nie znałam. Pamiętam jak po raz pierwszy powiedziałam do
Hadeki mamo, bo one tak właśnie ją nazywały. Naskoczyły na mnie
... " to nie jest twoja mama tylko nasza. Rozpłakałam się i
nakrzyczałam na nich, że to jest mój dom a nie ich. Popatrzyłam
na nią pytająco. Nie odpowiedziała mi. Skarciła tylko swoje
dzieciary , żeby się uspokoiły. Potem był incydent z lalką.
Inrolada dostała od babci chyba w prezencie nową lalkę z plastiku . Zapytałam , czy ja też dostane kiedyś taką. Odpowiedziano
mi, że to Inrolada ma urodziny , czy coś w tym guście i to jest
prezent dla niej. Potem usłyszałam tekst, że moja babcia zapewne zrobi dla mnie laleczkę. Po jakimś czasie w istocie dostałam
brzydką szmacianą laleczkę. Nie podobała mi się. Nawet nie
zrobili jej oczu. Było mi bardzo smutno. Nie wiem nawet skąd się wzięła tę lalkę. Babci bowiem nie widziałam a przynajmniej nie pamiętam, aby nas odwiedziła.
Hadeka zaczęła nas jednak uczyć
robótek ręcznych więc z czasem zaczęłam sobie z resztek włóczki robić
własne malutkie zabaweczki potem jej młodszym dzieciakom również. Poważniejszych robótek nie chciała mnie uczyć twierdząc, że coś
popsuję. Żadna nowość dla mnie. Uparłam się to mnie trochę
nauczyła. Nie miała jednakże do tego cierpliwości. Próbowałam
się zaprzyjaźnić z jej dzieciakami Inroladą i Lendurem. Jednakże
oni nadal mnie nie lubili. Traktowali mnie jak kogoś gorszego.
Wyzywając jak matka nie słyszała od bachora i syfiary.
Wkrótce po incydencie z lalką nastąpiło następne pamiętne zdarzenie na podwórku. Podwórze
było usłane jakimiś gratami odłamkami i taflami szkieł. Powstał
tam jakiś zakład szklarski. Hadeka wypuściła nas abyśmy w ładny
dzień odrobinę ruchu zażyli. Oczywiście najpierw dała nam mnóstwo przestróg, czego to nie wolno robić.
Biegaliśmy więc sobie skacząc po tych
gratach. Zaczęły się przepychanki. Oni jak zwykle w komitywie zaczęli oboje mnie wyzywać. Wskoczyłam popchnięta na jakieś
wystający długi skrawek tafli szkła. Inrolada wskoczyła z drugiej
strony. Jakiś odłamek odbił w powietrze uderzając w moją gołą
łydkę. Wycinając kawałek ciała z mojej nogi. Krew zaczęła się
lać. Bardzo się wystraszyłam, że umrę. Tak bardzo krwawiłam.
Próbowałam odszukać brakujący kawałek ciała ale zniknął i
nigdzie go nie było widać. Rozpłakałam się i pobiegłam za
Inroladą, żeby zobaczyła jaką krzywdę mi zrobiła. Zaczęła coś
gadać , żebym nie mówiła, że to przez nią. Raptem odepchnęła mnie jak zwykle i zaczęła wyzywać od mazgaja. Pobiegłam za nią.
Wskoczyłam na pokrywę zamykającą otwór piwnicy. Inrolada była po
przeciwnej stronie. Podbiegłam do niej i pchnęłam ją, tak jak ona
mnie wcześniej. Niestety nie utrzymała się na powierzchni pokrywy. Upadając
uderzyła o coś głową. Zraniła się. Przestraszyłam się, że
coś jej się stało przeze mnie. Ta jednak odepchnęła mnie i z
wrzaskiem poleciała na skargę do matki. Powiedziała, że umyślnie chciałam jej zrobić krzywdę. Po drodze instruując Lendura, żeby potwierdził jej
wersję. W domu oczywiście histeria. Hadeka spanikowana, że jej
córeczka zalewa się krwią, bo bandytka chciała ją zabić.
Nawrzeszczała mnie, wyzywając od najgorszych. Próbowałam powiedzieć jaką
krzywdę ona mi zrobiła pierwsza ale zostałam zignorowana. Przecież
Irolandzie skorka krwawiła. Nie pamiętam dokładnie ale chyba
zaszyłam się w szafie w kącie aby odreagować tę sytuację. Potem
jeszcze były pretensje , że zniknęłam i nie odezwałam się jak
mnie szukali. Możliwe że spłakana zasnęłam. Nie pamiętam.
Po dłuższym czasie zorientowała się , że brudzę ubrania krwią. Dostało mi się, że nie powiedziałam, że coś mi się stało. Zignorowałam pretensje. Przecież mówiłam...