Przeskakiwałam z miejsca na miejsce. Na przemian z domu do bardzo dużej sali
wykładowej. Miałam się uczyć czegoś... Nie wiem jednak czego. Nie
mogłam zrobić notatek. Miałam ze sobą jakiś sprzęt, którego
starałam się pilnować aby mi nikt nie zabrał. Jakieś skoroszyty
i teczki z kartkami. Pani szybko mówiła. Na koniec dała każdemu
skrypt z wykładu. Odpadło więc pisanie. Drugi wątek to lekarka. Przywiozła mi do domu telewizor za jakieś przysługi. Wyglądał jak stary skrzyniowy jednak różnił się od nich technicznie.
Jakiś chłopak pomógł go przenieść do mojego
pokoju. Okazało się jak wyszłam do łazienki, że wcale nie
zaniósł do mnie tylko krążył z nim od kuchni poprzez łazienkę. W efekcie wyniósł na zewnątrz na klatkę schodową. Kazałam mu wrócić i
oddać mój sprzęt. Nie miał wyboru, choć zadowolony nie był.
Mieszkania były jakby pomieszane. Lekarka przyniosła mi telewizor
do mojego mieszkania a chłopak zabrał go już w rozkładzie
jakby u rodziców w mieszkaniu. Wątek się urwał a ja znowu wróciłam do
szkoły. Jacyś inni ludzie choć sala ta sama.
Ocknęłam
się z fazy snu. Zaczęłam się oczyszczać. Przeszłam automatycznie w wizje. Na
wysokości trzeciego oka ukazały mi się obrazy. Najpierw widziałam
rożne samoloty dziwne jakby pomieszane z dawnymi i jakimiś nie
znanymi mi dotąd. Widziałam je wyraźnie błyszczące w świetle
promieni. Wizja przeszła w jakieś świetliste ptaki, potem motyle. Ptaki z ludzkimi głowami w promieniach złota. Potem utworzyły się
wiry świetlne. Obrazy powoli zaczęły przez nie przenikać do góry.
Wiry stworzone były jakby z okręgów. Obwodów złocistych
promieni. Emanowały strzelistymi jakby srebrnymi promieniami w dół.
Rozszerzając się w dół. Przez myśl mi przeszło, że otworzyły
się portale dla określonych grup istot. Zaczęły one przemieszczać
się do właściwych sobie... ludzie...ptaki...anioły...motyle. Odeszły
wszystkie... Portale się zamknęły.