Wpis -M.Kwiatkowski na google
Niezbędnym pierwszym krokiem do tego, co chcesz od życia to: zdecydować, co chcesz.
Ben Stein
Dywagacje
na temat "Co wtedy, jeśli życie dopiekło do tego stopnia, że
się nawet nie wie kim się jest nie mówiąc o oczekiwaniach od
życia?". Życie , które stało się bełkotem samo w
sobie. Zatraciło sens w oczekiwaniu na dobro. Minęła młodość bezpowrotnie w oczekiwaniu zmian na lepsze. Każdy poniesiony trud i
działania sczezły na niczym. Ludzie, którym się zaufało okazali
się nikczemni. Nie udało się znaleźć przyjaciół. Starzy
pouciekali w popłochu, z różnych powodów trudnych do
zinterpretowania. Jeśli płaciło się dobrem za zło. Jeżeli czyniło
się dobro to powinno być tylko lepiej. Jeśli jednak tego lepiej nie
widać zanika chęć nawet czynienia dobra. Przecież czyniąc je
oczekujemy również tego samego dla siebie. Nie można przez całe
lata dawać dobra innym nic w zamian nie otrzymując . Życie na
minimalnych potrzebach zniechęca do życia. Popada się w apatię. To
nie życie tylko marazm. Czy można żyć w marazmie i mieć chęć
do czynienia dobra? Nie sądzę, że może to trwać tak długo bez konsekwencji dla organizmu. Kilkadziesiąt lat marazmu definitywnie przesądza o sprecyzowaniu chęci do czegokolwiek. Trudno jest więc zdecydować w takiej sytuacji o oczekiwaniach dla siebie skoro nawet nie wie się co chce się
chcieć. Jeśli każde z własnych oczekiwań okazują się być
oczekiwaniami kogoś innego lub ktoś inny spełnia się w
oczekiwaniach na które się zapracowało i cieszy się z osiągnięć
na które tak naprawdę sobie nie zasłużył. Skorzystał skrzętnie z cudzego trudu. Wydźwignął się z dna na cudzych
barkach i chełpi się jaki to zdolny był. Odwraca się plecami do
ciebie i naśmiewa z twojej naiwności. Czy wtedy również można
zadecydować , czego chce się od życia? Same pytania. Odpowiedzi
brak. Totalny bełkot życiowy wynika z dyskusji na temat życia, na
które nie mamy wpływu z przyczyn nie zależnych od siebie.
Z pozdrowieniami dla siebie i takich jak ja naiwniaków ZoyaTera