sobota, 25 czerwca 2016

Oszemaks 6

     Nikt mi tego nie wytłumaczył. Sama również przez wiele lat nie pamiętałam owego zdarzenia. Nie pamiętam również, co stało się z Dewu?... Oni ...nie wspominali o tym.
     Nadchodzą jednak jeszcze gorsze zdarzenia. Jakieś kobiety przyszły na rozmowę. Debatowały na temat oddania nas. Wcale się nie przejmowały faktem, ze słyszymy rozmowę. Gnębiły "matkę" tekstami, że w tej sytuacji nie da sobie sama rady. Jemu powiedzieli, że ma odejść ze swoją ciocią do mieszkania. Padła jednak propozycja, że " może jednak wezmą dwoje". Trwają słowne przepychanki. Kobieta wyraża zdanie , że ona chętnie wzięłaby parkę ale jej mąż się nie zgodzi na dwoje. Po długich dyskusjach kobieta znika. Wraca po jakimś czasie i twierdzi, że weźmie również  Oneksi bo są bardziej do siebie podobni. Chwyta małą za rączkę i siłą wyciąga ją z mieszkania. Tu mieszają mi się wspomnienia. Krzyczę, że nie tylko nie ją. Płacząc próbuję ją siłą przytrzymać. Nie udaje mi się. 
     W łóżeczku leży jakieś niemowlę. Wiem , że to kilkumiesięczny chłopiec. Zamieszanie powstało z powodu choroby tego niemowlęcia. Któraś z kobiet radziła wezwać doktora ale nie zastano go w domu. Ktoś wezwał karetkę. W tym czasie Oneksi już nie było w pokoju. Popatrzyłam na dziecko. Miało drgawki i przewracało oczy do góry. Przeszło mi przez myśl , że on kona. Chwilkę później jakaś starsza kobieta powiedziała, żeby zostawili go w spokoju bo będzie aniołkiem i nie ma co go na siłę ratować. Chwyciłam go na ręce i potrząsnęłam krzycząc. Widzicie każdego można wyrzucić! Malec popatrzył na mnie przez moment świadomym wzrokiem. Odebrano mi siłą dziecko z rąk wrzeszcząc, ze chciałam je zabić. W tym czasie chyba wszedł lekarz pogotowia. Stwierdził , że dziecko umiera i jeśli mają podjąć jakieś próby ratowania mu życia to będą musieli go zabrać do szpitala do Kostomlina. Osłabłam i osunęłam się na podłogę. Straciłam przytomność. Na pół świadomie jeszcze usłyszałam głos lekarza, że teraz będą musieli zabrać oboje...


sobota, 18 czerwca 2016

Oszemaks - 5

      Pewnego razu pozwoliła nam wyjść na podwórko. Tam się czasami bawiliśmy w cieplejsze dni. Było to miejsce osłonięte od głównej ulicy. Duża brama zazwyczaj zamknięta. Przejście do domu było strzeżone przez dozorcę.
 Dzień wiosenny... Zostaliśmy wypuszczeni na zewnątrz do miasteczka. Oneksi i Oneks cieszą się jak to dzieci... z chwili swobody.  Jest mnóstwo ludzi na zewnątrz. Dowiadujemy się, że przez miasteczko przebiega trasa wyścigu kolarskiego. 
     Przyglądam się ludziom. Policjant pilnuje przejścia aby nikt nie przechodził. Za chwilę będzie peleton przejeżdżał. Oneks rzuca jednak hasło "chodźcie przebiegamy". Byli o krok przede mną. Pobiegłam więc za nimi aby nie zgubić ich z zasięgu wzroku. Nagle jakbym znalazła się w zupełnie innym miejscu ulicy niż oni. Ocknęłam się leżąc na jezdni. Na mnie leżał powkręcany rower kolarza a na rowerze kolarz. Okropne wrzaski ludzi. Trzymać go zabił dziewczynkę. Mężczyzna pochylił się nade mną. Wyplątując moje kończyny z roweru spytał przerażony "żyjesz"? "Nic ci się nie stało"? 
      Wyścigu raczej nie ukończył. Wydaje mi się, że rower został poważnie uszkodzony. Podniósł mnie z drogi i postawił na nogi. Wtedy to rozjuszony tłum rzucił się na mnie. Krzycząc, "gówniara wskoczyła pod rower"! "Zniszczyła go smarkula"!  "Tak poważnie zaszkodziła człowiekowi"! Przestraszyłam się okropnie. Wyrwałam się i uciekłam z miejsca zdarzenia. Grupa osób na skrzyżowaniu nadal wrzeszczała. Drogą przejeżdżał peleton więc nie mogliby mnie nawet gonić. Oneks i Oneksi wrócili na moją stronę ulicy. Oneks popatrzył na mnie. "Jak ty wyglądasz"! Odpowiedziałam zgodnie z prawdą , że wpadłam pod kolarza. Powiedział, że gadam głupoty. Wściekły kazał mi skłamać, że przewróciłam się na ulicy i dlatego mam podarte ubranie i jestem odrapania. 
     Dorastaliśmy do domu. Pamiętam tylko ostre pytanie, co zrobiłam z tym rajtuzami. Odpowiedziałam tak jak mi kazał, że przewróciłam się... 
Film mi się urwał. Pamiętam jeszcze jakieś ciche pytanie "co ci jest, no co ty...?"

     Ostatnie wyjścia na podwórko . Pozwolono mi wyjść na podwórko. Oneksi szedł sam ponoć do kina na Winnetou. Ja musiałam zostać sama. Ponoć byłam za młoda na kino. Oneksi również znikała w tym czasie.  Nie tłumaczyła mi się. Oneks jednak twierdził, że tylko on z kolegą Michałem idzie na film. Pocieszając mnie, że kiedyś jak będę starsza to pewnie mnie zabiorą ze sobą. Trochę mnie to zdziwiło. Dlaczego Oneksi w tym samym czasie znikała. Pewnie on mnie też  zacząć oszukiwać?

     Punkt kulminacyjny. Dewu pokazuje nam zawiniątko, które wyjęła z kredensu. Przestrzega nas pokazując abyśmy absolutnie tego nie ruszali, informując nas, że to nie są cukierki. Znika... chyba długo jej nie było. Jesteśmy we trójkę sami w domu. Pod jej nieobecność przychodzi Tadeo. Wyjmuje owe zawiniątko i podchodzi z nim do mnie. Rozkazującym tonem mówi żryj. Bronię się. Oneks stanął w mojej obronie. Krzycząc, że Dewu absolutnie nie kazała nam tego ruszać a tym bardziej jeść. Tadeo jednakże zmusza mnie siłą abym je przełknęła. Oneks protestuje. Łapie za owe pigułki twierdząc, że w takim razie on również je zje. Zostaje skarcony. Oneksi stała obok cichutko pochlipując ze strachu. Tracę świadomość...


     Jestem w domu. Dewu znikła. W zamian pojawiła się jakaś kobieta, której imienia nie znam i nigdy nie poznałam. Jest w podobnym wieku ale to nie Dewu. Podchodzie do okrągłego stołu w pokoju rodziców. Trzymam się jednak na uboczu. Siedzą i grają z Oneksem i Oneksi w grę. Gra nazywała się "Grzybobranie", Podobała mi się. Plansza jednak była na cztery osoby. Ona mówi do mnie. Jest uprzejma dla mnie.Mówi... Podejdź zagraj z nami. Widzę piorunujące spojrzenie Tadeo. Instynktownie cofam się o krok. Ona nadal nalega abym podeszła i zagrała z nią bo nie ma więcej miejsc na planszy. Twierdząc , że ona sama chętnie ustąpi mi miejsca jeśli będę chciała sama zagrać. Przestraszona patrze na minę Tadeo. Pokręciłam głową... na znak, że nie chcę. Tadeo wyskoczył z tekstem "gamoń i tak nie byłaby w stanie poznać zasad aby zagrać". Tak też byłam tylko niemym cieniem stojącym  w kącie. Przyglądając się nieśmiało jak ich dzieci bawią się wspólnie z nimi zasiadając przy wspólnym stole. 

piątek, 17 czerwca 2016

Oszemaks -4

     
Jestem, wróciłam do domu. 
  Wizyta Tadeo. Przytargał jakiś olbrzymi przedmiot twierdząc, że to dla Oneksi. Rozpakowują go. To konik na biegunach. Nie wiem, co to takiego i do czego służy. Dowiaduję się tego z ich rozmowy. Przyglądam się z boku wybuchom radości dzieciaków. Oneks wymusza na niej aby dała mu się pobujać. Tadeo przemawia do Oneksi aby pozwoliła bratu spróbować. Niechętnie go dopuszcza do konika. Do mnie z oschłością mówi abym nawet nie próbowała się do niego dotknąć. Nie próbuję ...jakbym śmiała.
     Szepty i strach Oneksa. Szybko...szybko...wróciła i jest pijana. Nie rozumiem, co to znaczy. Pospiesznie ponagla ... szybko schowajmy się do szafy. Cichutko wszyscy troje wchodzimy do szafy. Zaszywamy się w jej najgłębszym kącie i staramy się nawet niemalże nie oddychać aby nas nie usłyszała.

      W kuchni robi nam coś do zjedzenia. Pytam bezpośrednio...mamo dlaczego "on" mnie tak traktuje? Odpowiada..." powiem ci kiedyś, jak będziesz starsza". Po chwili dodaje "teraz tego nie zrozumiesz". Moment później zwraca mi uwagę abym ustąpiła w zabawię Oneksi ponieważ ona jest ode mnie młodsza. Zaczynam zadawać pytania. Odpowiada... Lecz nie pamiętam ...dwa lub trzy lata. Pytam o Oneksi? Opowiada , ze jest starszy ode mnie. Nie wiem o ile starszy ...następuje milczenie. Może sama dokładnie nie pamiętała. Urywa rozmowę.
     Znowu mamy kryzys finansowy. Jesteśmy głodni. Ona chyba faktycznie pije... Często pozostajemy w domu sami ale są to przyjemne chwile. Urok chwil znika w momencie powrotu do domu Dewu. Często chowamy się i przesiadujemy w szafie. Jest to miejsce kojarzone przez nas z bezpieczeństwem. Ciche , ciepłe i przytulne. Właściwie nie wiem nawet jak się to zaczęło. Przypuszczam z przebłysków świadomości, iż pokazała nam je sama Dewu. Każąc mi chować się przed Tadeo. Domagał się bowiem, aby pozbyła się problemu. Nie potrafiła się z tym uporać więc kłamała , że mnie nie ma. Domyślił się i odkrył naszą kryjówkę. Z czasem stała się ona schronieniem dla naszej trójki również przed Dewu.
Mamy chwilową rozrywkę... Czasem pozwala nam wyjść z domu. Tym razem kazała nam pójść do apteki po coś. Nie pamiętam co to takiego. Lecz Oneksi wiedział. Zdziwiony aptekarz popatrzył na nas. Odburknął, iż tego sprzedać bez recepty nie może a już z pewnością dzieciom. Popatrzył na mnie uważniej. Spytał, jak się nazywam , kim są moi rodzice?... Nie umiałam odpowiedzieć. Myślałam przez moment zdziwiona pytaniem i nie potrafiłam odpowiedzieć. Chyba nie wiem jak się nazywam i kim są moi rodzice. Nie jestem pewna ile miałam wtedy lat. Wygląda jednak na to, iż powinnam była to wiedzieć. Z opresji wyciągnął mnie Oneksi twierdząc, iż mieszkamy tuż obok w pobliżu apteki dlatego mama pozwoliła nam pójść samym po zakupy. Aptekarz jednak nie dał za wygraną. Patrząc na mnie powiedział "dziecko coś mizernie wyglądasz". Ponieważ nie uzyskał oczekiwanej odpowiedzi... Zaproponował , że da nam wapna bo ma tego tak dużo a nikt tego nie kupuje. Super dostaliśmy spora torebkę granulek wapna. Smakowało wyśmienicie. Było słodkawo- kwaskowe ... pamiętam. 
     Dewu skrzętnie skorzystała z okazji i zaczęła nas wysyłać po nie częściej. Aptekarz poirytowany w końcu odmówił nam twierdząc, iż to nie są drogie rzeczy więc jeśli chcemy to mama powinna je nam kupować. Nie może nam wciąż dawać za darmo. Poza tym uprzedził nas, że nawet wapna zbyt wiele jadać nie można. Wściekła zaczęła wypytywać dlaczego wróciliśmy bez niczego. Wyzwała go wtedy od "starego chytrusa".

      Tuż obok apteki, z drugiej strony funkcjonował bar. Raz po coś tam poszliśmy. Jednakże nie pamiętam celu wizyty w owym przybytku. Prawdopodobnie była to wizyta po jakieś gotowe danie. Oneksi wszedł pierwszy. Powiedział do mnie ty nie wchodź ...wejdę tam sam. Stanęłam jak sparaliżowana. Przed owym barem tuż obok mnie padł jakiś pijak. Trząsł się, z jego ust toczyła się piana. Nie mogłam się poruszyć ze zdziwienia. Oneksi wyszedł z baru i powiedział "choć szybko" Wracajmy. 

niedziela, 12 czerwca 2016

Oszemaks -Karlikatowo -3

     
Sytuacja była poważna. Pamiętam incydent z "matką"... Stwierdziła , że jesteśmy brudni i kazała się nam wykąpać. Wsadziła nas razem do wanny. Było nas wtedy troje. Oneksi zaczął prosić, ze boli go brzuch i musi wyjść z wanny choć na chwilkę. Nie pozwoliła ! Nie wytrzymał. Zabrudził kałem wodę, w której musieliśmy się umyć.
Oneks i Oneksi spali razem w drugim łóżku. W tym czasie w rogu pokoju znalazło się małe łóżko ze szczebelkami. Nie wiem dlaczego. Może pamięć coś namieszała w czasie...

      Przebłyski świadomości. Pamiętam, że pojechałyśmy do Białogadzi na zakupy. W sklepie niby to przypadkiem spotkaliśmy pewnych ludzi. Kupowali jej jakiś płaszczyk. Stanęłam przy wieszakach. Pierwszy raz w życiu uparłam się, że muszę ten płaszczyk mieć bo nie mam w czym chodzić a ten pasuje na mnie z pewnością doskonale. Jakaś kobieta odrzekła, że jej nie stać żeby kopić dwa. A ona musi przecież mieć w czym chodzić bo już chłodno jest. Więc jeśli to ona kupi jeden a "mama" drugi dla mnie. No cóż upór nieświadomego dziecka. Zostałam ofukana, że ona nie ma pieniędzy a nie może sobie pozwolić na wydanie ostatnich dla mnie bo mam jakieś fanaberie. 
      Stałam długo patrząc na ładny nowy płaszczyk w kratkę. Jedyną nową rzecz jaką faktycznie dostałam. Tu film mi się urywa. Ona zniknęła z ta drugą kobietą. Nie wiem w jaki sposób wróciłam do domu...

       On... zostałam poinformowana, będzie mieszkał w bramie obok, bo tam mieszka jego ciocia i chce mieć jego blisko siebie inaczej będzie smutna. Zapytałam zdziwiona... Skoro obok to będę mogła się nadal z nim widywać i bawić się czasem? Powiedziała mi że nie. Zrobiło  mi  się bardzo przykro... Zamilkłam.
      Tak to więc pozostałam sama w dużym łóżku i już nikt mnie nie podsikiwał ani nie ściągał ze mnie kołdry. Oneks i Oneksi w drugim. Jej już więcej nie widziałam.
Jego widziałam jeszcze jeden raz. Nie wiedziałam , że ostatni... Odprowadził mnie do szkoły. Trzymał mnie za rękę. Opowiadał, że muszę się uczyć. On również będzie się uczył ale w innym , dużym mieście. Powiedział, że będzie o mnie pamiętał i kiedyś po mnie tu wróci. Nie wrócił!

      Ponowna wizyta Tadeo. W kuchni zainicjował zabawę w łapanie kolanami. Dzieciaki biegają wesoło a on daje im przyzwolenie do pochylenia tułowia i z rozbiegu łapie ich między kolanami. Tzw. dziś przeze mnie walka byka. Ich głowa tkwi między jego kolanami a barki stabilizują zatrzymanie. Odzywam się nieśmiało "ja też chcę się pobawić". Mówię teraz ja! Oneks i Oneksi odkrzykują teraz ty spróbuj! Rozpędzam się... W ostatnim momencie Tadeo niby przypadkiem odsuwa się twierdząc, że zabawa skończona. Ja siłą impetu ląduje czubkiem głowy na ścianie. Podnoszę się mimowolnie. Chwiejnie podchodzę do stołu, próbując się o niego wesprzeć. Tracę świadomość. Słysze jeszcze jak Oneks woła  i szarpie mnie. "Wstawaj no wstawaj, nie wygłupiaj się"! Dewu podniesionym głosem mówi. "Tadeo no pomóż jej przecież znasz się na tym". Tadeo podchodzi do mnie i obojętnie lecz  z odrazą w głosie twierdzi "nic jej nie jest". Tracę świadomość...

     Ląduję na jakimś podłożu. Leżę na trawie w  nieznanym miejscu. Nic nie czuję. Jestem obojętna... Podchodzą do mnie jakieś nieznane istoty. Podekscytowani szepczą "coś jej się stało ...pewnie jest ranna...O ona jednak żyje ...Poruszyła się...". Emanuje z nich dobro, miłość i współczucie dla małej nieznanej istoty. Pochylają się nade mną. Są niscy i kolorowo ubrani. Mają inne twarze takie bardziej okrągłe. Na mój widok zatroskane. Wołają swojego przywódcę. Pochyla się nade mną. Każe się im odsunąć i zrobić przestrzeń abym miała więcej powietrza wokół siebie. Wykonuje wokół mnie jakieś czynności. 
      Spędzam z nimi jakiś czas. Nie wiem jak długo tam gościłam...
Rozumiem , co do mnie mówią ale nie jestem w stanie z nimi rozmawiać. Są weseli, mili i dobrzy. 
     Przywódca przeprowadza ze mną rozmowę. Mówi "lubimy ciebie. Jesteś dobra ale nie pasujesz do nas. Musisz wkrótce wrócić do swoich inaczej będziesz nieszczęśliwa. Jesteś prawdopodobnie człowiekiem, czujesz się już lepiej więc powinnaś mieszkać wśród swoich. Proszę cię nie zwlekaj .Podejmij wkrótce decyzję o powrocie"... Dodaje jednak po chwili namysłu..."choć nie jestem wcale tego pewien, czy oby na pewno jesteś człowiekiem". 

cdn

czwartek, 9 czerwca 2016

Oszemaks -Karlikatowo -2

  1. Karlikatowo
   
  W pewien ponury dzień jesteśmy sami z Dewu. Pytam ją "czy Ona wróci do domu?". Zauważam  konsternację na twarzy Dewu i strach w oczach. Z opresji ratuje ją Oneks zbyt impulsywnie odpowiadając na moje pytanie... "nie wróci". Nie wiem jednak, nie pamiętam kim była Ona. Mieszkała z nami... pamiętam. Straciłam świadomość. W momencie odzyskania jej już z nami nie było. Nie ma we mnie ponurych energii. Nie ma strachu. Jest natomiast dziecinna naiwność i wiara w dobro. Takie są moje najwcześniejsze spostrzeżenia w ocenie siebie samej. Jest również wielkie zdziwienie, że świat wokół mnie jest bardzo dziwny i nieprzyjazny. Nie rozumiem tego.
    Zostajemy sami. Tak ten moment pamiętam doskonale. Jest zimno, jesteśmy głodni. Dewu tłumaczy nam, że nie mamy niczego do jedzenia ani pieniędzy. Pocieszamy ją z Oneksem.  Oneksis marudzi, ze jest bardzo głodna. Dewu w chwili konsternacji przypomina sobie, że przecież ma jeszcze kilka ziemniaków i odrobinę mąki w spiżarni. Na obiad więc na końcówce drewna upiekła nam ziemniaki w popiele. Na kolację podpłomyki na rozgrzanych fajerkach kuchennych. Smak niezastąpiony. Nigdy bardziej nie smakowały mi tak jak wtedy. Niewiele tego było. Czas spędzamy w kuchni. Jest cieplej bo trochę rozpaliła w kuchence. W pokoju sypialnym jest bardzo zimno.
     Dewu wyczekuje niecierpliwie. Mówi do Oneksa, że "jeśli wasz ojciec wkrótce da mi pieniądze, kupię coś do jedzenia ale do tego czasu musimy wytrzymać".
Tadeo jednakże się nie pojawia.
     Niedziela ...któregoś dnia...
Zjawia się Tadeo. Obdarza mnie nienawistnym spojrzeniem dając do zrozumienia, że nie zjawiał się z mojego powodu. Po chwili zostaliśmy odesłani do naszej sypialni. Przez podwójne drzwi słychać , że toczy się awantura ale nie znam treści owej burzliwej rozmowy. Odnoszę jednak wrażenie, że Tadeo wymusza na Dewu rozwiązanie problemu w innym przypadku nie będzie mogła liczyć na jego wsparcie. Docierają do mnie słowa Dewu... "przecież to twoje dzieci"!

Świadome postrzeganie znika. Otwiera mi się następne wspomnienie. Kontynuacja z lukami w pamięci. Sytuacja się nie rozwiązała. Wizyty Tadeo w domu są sporadyczne. Coraz bardziej rzadkie.
      Bawi się ze swoimi dziećmi w naszej sypialni na ich łóżku. Siedzę na łóżku obok. Nie wolno mi jednak przyłączyć się do zabawy. Chyba jest podpity. 
       Biegają po pokoju wskakując na łóżko. Dziwne ...nie wolno nam było po nich skakać. To takie duże, drewniane, łączone ze sobą łóżka. Oneks i Oneksi wołają do mnie. "No chodź pobaw się z nami" Kręcę głową na znak odmowy. Nalegają jednak. Wstaję więc i próbuję dołączyć do zabawy. Tadeo gania ich z ciężką zwiniętą rolką błyszczącej gazety. Karci mnie słownie, żebym nawet nie śmiała tego robić. Wracam więc i zaszywam się w swoim łóżku. Odwracam się tyłem do nich.Słucham wesołego śmiechu zabawy.


     Wracają jakieś przebłyski wspomnień. W tym samym łóżku spaliśmy przecież w trójkę. Ona i on w środku pomiędzy nami. Pamiętam, że moczył się w łóżko. Co powodowało ciągłą irytację (matki?) Wciąż przekłamywali, które z nich się danej nocy zmoczyło. Ponieważ i tak nie mogła dojść do prawdy mogli swobodnie zrzucać jedno na drugie. Mnie się raz też przytrafiło. On się zmoczył , było mi zimno. Spałam przez sen odniosłam wrażenie ,że wyszłam do łazienki i usiadłam na muszli aby opróżnić pęcherz. Pierwszy raz wtedy zmoczyłam się w łóżko. Tak mi było wstyd. Wtedy to i ja pierwszy raz w życiu zgoniłam na kogoś innego winę. Było mi bardzo przykro.

cdn

niedziela, 5 czerwca 2016

Błękitny Anioł

Od prawie roku usiłowałam się dobrać do niego i zakończyć pracę. Jakoś się nie składało a i chęci było brak. Nie jestem pewna czy to wersja końcowa. Na dziś wygląda w ten sposób. Czasami brakuje motywacji aby coś dokończyć tak właśnie było z moim błękitnym aniołem. Zawsze było coś ważniejszego. Brak czasu , brak motywacji aby się za niego zabrać. Czekał więc w kąciku cierpliwie na odpowiednią pogodę i czas. Został ukończony w piękny słoneczny dzień na łonie natury.

Pod chmurką czyli na tarasie w świetle dziennym. O ile inaczej się w taki sposób maluje... Po długiej przerwie w malowaniu farbami ... Oto on.   Farby olejne. Podobrazie 70/50 cm. 

sobota, 4 czerwca 2016

Oszemaks

Karlikatowo... Małe miasteczko, które było moim pierwszym świadomie zapamiętanym domem. Przez wiele lat wracałam pamięcią do tych czasów. Uporczywie, co jakiś czas wracały wyrywkowe cząsteczki wspomnień o rodzinie, którą kiedyś miałam... Czekałam , czekałam bezustannie...Nie wiem na co... na kogo? Ogarniał mnie wówczas ogromny smutek oraz poczucie straty. Nieokreślonej tęsknoty... Czasy bezpowrotnie mijały. Wspomnienia zacierał czas. Minie kilka lat zanim obcy ludzie uświadomią mi jak się nazywam i gdzie mieszkam. On czyli... Tadeo zwykł mawiać o mnie...  czyli obok mnie... "To". To czyli Oszemaks z Karlikatowa.
Oszemaks to ja. Tak to właśnie ja. Urodziłam się nie wiem gdzie?  Nie wiem nawet kim są moi rodzice. Niewiele pamiętam z wczesnego dzieciństwa. Może poza fragmentarycznymi wspomnieniami. Nie są to jednak wspomnienia, do których chętnie wracam myślami. 
      Mam kilka lat... ponure otoczenie domostwa z pięknymi stylowymi meblami. Stary czarny kredens z wyrytym ornamentem i zdobieniami nieomylnie kojarzy mi się z tym, co wkrótce ma nastąpić... Coś czego nawet w najśmielszych snach w tym momencie nie byłabym w stanie dopuścić do swojej, naiwnej dziecięcej świadomości.
     Rodzice chcą mnie zabić... !
     Nie wiem do dziś dlaczego. Jedno jest pewne w niedalekiej przyszłości będą kilkakrotnie usiłować dokonać owej czynności. Bardzo prawdopodobnym jest, iż nieświadomość pamięci jest efektem wcześniejszej próby. Znalazłam się w tej rodzinie ale wszystko jest jakby za mgłą... Jakieś nowe ...choć znane. Osoby nowe ...choć znane. Otoczenie również. Lecz wyczuwam, że nie jest mi przyjazne. W swojej naiwności małego dziecka kocham ten dom i osoby jak kogoś bardzo bliskiego. W każdym momencie ponownie przekonuję się jednak, że otacza mnie ciemna, gęsta masa nienawiści. Główno dowodzący Tadeo ziaja wprost jadem na mój widok. Słyszę jego żmijowaty głos mówiący do mnie "no zdechnij wreszcie"... Czy zrobiłam coś złego a nie pamiętam? Nie wiem. Nie ma wymówek ani pretensji jest czysta w swojej esencji, zimna nienawiść! Jego błękitne, złowrogie oczy pałają żądzą mordu. Puszcza w moim kierunku wzrok bazyliszka. Nie rozumiem... dlaczego? Przecież lubię go. Nie mogę uwierzyć w swej dziecięcej naiwności takiego zachowania. 
 Obok mnie beztrosko tryskają radością Oneks i malutka Oneksis. Zapraszają mnie do wspólnej zabawy. Nie mogę jednak przyłączyć się do nich w obecności Tadeo. Na myśl, że dotknęłam jego dzieci ma chęć mnie rozszarpać przy świadkach... One momentami również się boją. Odnoszę jednak wrażenie, iż obawiają się również Dewu. 
      Niewiele osób bywa w naszym domu. Niezbyt często my wychodzimy. Nie wiem dlaczego. Jakie powody skazują nas na taką egzystencję. Mam jednak przebłyski, że dawniej było inaczej. Wspomnienia, że mieszkał z nami jeszcze ktoś. 
     Czasoprzestrzeń jakby zmienia się i wibruje. Odczuwam fragmenty przeszłości pomieszanej z przyszłością, Nie rozumiem... Pytam ale nie otrzymuję odpowiedzi. 
Dewu zapewnia mnie, iż wyjaśni mi wszystko jak będę starsza. Oczywiście wkrótce będzie mi dane przekonać się, iż ten fakt nigdy nie nastąpi. Tadeo stanowczo zażądał izolowania mnie od niego i rodziny podczas jego wizyt. Tak wnioskuję w swojej dziecięcej główce jakieś nieścisłości. Usiłuję wytrwale dociekać, o co chodzi. Jednakże jak przystało na małe dziecko pragnę również radości i zabaw. W takich chwilach jednak następują automatyczne mentalne blokady lub fizyczne okrutne cięgi. Bywają momenty, w których mam nawet prawo stać z boku i przyglądać się zabawom Oneksa z Oneksis. Nie wolno mi jednak w nich uczestniczyć. 
       Z czasem oni również zaczynają wyczuwać, że coś dzieje się nie tak w naszym życiu. Oneks prawdopodobnie pamięta coś, czego moja świadomość nie odnotowuje. On zaczyna się bać... Z czasem strach zacznie dotykać również Oneksis. Nie rozumiem tego. Nie zdaję sobie sprawy z powagi sytuacji. Nie dopuszczam do własnego umysłu przestępstwa. Nie zdaję sobie sprawy z zagrożenia jakie na mnie czyha.

cdn